1. Wygrałam brytyjski x factor i moja kariera nabiera powoli szybszego tępa.
2. Nie raz zrobiłam duże kontrowersje i zamieszanie w show biznesie.I nie raz jeszcze wywołam.
3. Poznałam taki niesamowity zespół, a jeden z jego członków jest moim chłopakiem.
Jestem pewna, ze już się domyślasz kto to albo nawet dobrze wiesz, ale ja teraz tego nie zdradzę. Chcąc dowiedzieć się o mnie wielu rzeczy musisz wziąć 2 palce, przycisnąć kartkę i przewrócić ją na pierwszy rozdział. To nic trudnego! A dzięki przeczytaniu tej strony dowiesz się o mnie czegoś więcej i poprawisz swoją gramatykę ( choć do tego drugiego nie byłabym taka pewna) , czyż nie warto?
-N.Hudson
-To miał być wstęp do jej książki. Jednak prace nad nią zostały przerwane. Nicole Hudson zaginęła. Najprawdopodobniej jest to porwanie. Cały świat, wszyscy fani i jej i One Direction się modlą. Teraz pokażemy wypowiedź pani Hudson, mamy Nicole.- i w tym momencie w studio zrobił się szum i zamieszanie.- Najmocniej przepraszamy, ale wystąpiły małe usterki.To może za nim pokaże się film ja przedstawię sytuację. Dziś mamy poniedziałek,rano. Nicole nie wróciła do domu na noc w sobotę, a w niedzielę nikt jej nie widział. Jeśli jednak ktoś z państwa ją zauważył lub cokolwiek wie prosimy o kontakt z policją jak i również z nami. Jak by ktoś nie wiedział Nicole to dziewczyna Harry'ego Styles'a, członka zespołu One Direction. Wywołała duże zamieszanie swoja osobą w show biznesie, nadając mu świeżości. Wszystkie informacje jakie do nas dotrą będziemy podawać państwu na bieżąco, a teraz wracamy po krótkiej przerwie.

- Jak myślisz, Nick jest cała? A może ona już ...- nie zdołała dokończyć. Nawet przez jej gardło nie przechodziły takie okropne słowa jak : nie żyje, odeszła, zamordowana i tak dalej. Była totalnie wycieńczona od płaczu. Jej blond,długie włosy co rusz przyklejały się do mokrych policzków. Chudymi, umięśnionymi rękoma oplatała długie, zgrabne nogi. Twarz była blada i nijaka. Jej osoba była pozbawiona totalnie życia. Nigdy nie była taka twarda jak dziewczyny. To ona jako pierwsza zawsze wymiękała. Oczywiście nie oznacza to, że tak zawsze było, ale w wielu przypadkach tak. Jednak przy dziewczynach czuła się pewnie. Stanowiły razem grupę nierozłącznych przyjaciółek, o których wszyscy wiedzieli w okolicy. Jednak tym razem było inaczej. Były rozdzielone. Tego wieczoru były tylko we dwie. Nie było Nicole.
-Sam. No pewnie, że jest cała. Inna opcja nie wchodzi w grę. Nawet mi tak nie mów. Na... na..na - i ni stąd z ni zowąd zawiesiła się. Jak stary komputer, zresztą nowy też. Na przykład taki który cały pulpit ma zawalony zdjęciami tych One Direction. No , ale nie o tym miałam. Samanta spojrzała na nią zaniepokojona. Na twarzy Sziszy ( taką ksywę dała jej dawno temu Nicole, bo no bo jej się podobała i uważała że Clara musi ją mieć) automatycznie pojawiły się rumieńce, cała była wzburzona, trzęsła się lecz nie ze strachu. Raczej ze złości i bezsilności. To był moment, w którym musiała się na czymś wyżyć. Tym razem był to wazon. Stłukł się cały przy czym pokaleczył i poranił rękę Clary. Krew kapał jej na nogi, które był brązowe, w ogóle cała była brązowa, ciemna, bo pochodziła z Barbados. Jej gęste, brązowe, wyprostowane włosy związane był w kitkę, a nie jak zawsze opuszczone na ramiona. Marnie wyglądała i jeszcze ta ręka.
-Oj, chyba stłukłam ulubiony wazon Nicki.- powiedziała nie dowierzając sobie, że to zrobiła, Clara.
- Ty się jakimś głupim wazonem przejmujesz, kurcze ! Twoja ręka krwawi, dziewczyno. - krzyknęła dziwnie stanowczo Sam.
- O faktycznie.- spojrzała na dłoń, obracając nią powoli - chyba... chyba jakoś mi słabo.
Dziewczyna opadła delikatnie na sofę. Z kolei ta druga wpadła w panikę. Podeszła do niej , wypowiadając:
- Clara przepraszam.
Wzięła zamach i już miała dać z liścia przyjaciółce w twarz. Na ich szczęście ( Sam nie będzie miała nic na sumieniu, a Clare nie będzie bolała twarz) Clara zorientowała się co ona chce zrobić i w powietrzu zdołał zatrzymać rękę blondyny.
- Pogięło?! Żartowałam tylko.
- To sobie nie żartuj!
Powiedziała o dziwo opanowana zielonooka i wyszła, obracając się na pięcie.
-No chyba się nie obraziłaś?! No weź!
Po chwili Samanta wróciła wychodząc z kuchni z wodą utlenioną i bandażem.Podeszła do ciemnoskórej , oczyściła i opatrzyła jej dłoń.Usiadły na kanapie , Sam oparła głowę o klatkę piersiową przyjaciółki, ta ucałowała ją w głowę. Były totalnie zagubione w tej sytuacji. Na pewno tak samo czulibyście się i wy. Takie małe zagubione dziecko w wielkim, ciemnym lesie. Tak własnie się czuły.
- Zapewne Nicki teraz sobie gdzieś siedzi i się z nas śmieję. Głupia. Żartów jej się zachciało. - odezwała się nie wierząc samej sobie, Szisza.
- O no to jak wróci to ja już z nią porozmawiam. Żarty.- uśmiechnęła się promiennie Sam, czego nie robiła od dwóch dni. W końcu można było dostrzec jej śliczną twarz.
-Właśnie.
Nastała głucha cisza.
Co to tych żartów. One wcale w to nie wierzył. Chociaż był 1% szansy, że tak właśnie jest. Ale jednak coś nie pasowało w tej wersji zdarzeń. Przecież Nicole nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Co prawda na każdym kroku ze wszystkich żartowała,np.że dostała ataku serca, albo zakrztusiła się czekoladką, ale to nie to samo. Nie była by wstanie tego zrobić, to znaczy była by, ale dawno by już wróciła. Więc wersja z żartem odpada. Wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Że dopiero kiedy drugiej osobie coś się stanie, zaczynamy zauważać jak bardzo jesteśmy od niej uzależnieni, jak bardzo potrzebujemy jej do życia, funkcjonowania. To jak z tlenem. Przez wszystkie myśli, kłębiące się w głowach dziewczyn przebijało się jedno, właściwie 2 pytania. Najważniejsze. Najistotniejsze. Jeżeli Nicki została porwana to kto był wstanie to zrobić? I dlaczego? Żenujący. Żenujący jest ten cholerny brak świadomości co się wokół ciebie dzieje, dlaczego,po co i za co. Siedząc tak bez czynnie, czekał na telefon od Nicole albo chociażby od policji. Jednak nikt nie dzwonił. To dobrze czy źle ? W tej jakże ciekawej czynności przerwał im dźwięk otwierających się drzwi. Do pokoju wszedł Harry wraz z rodzicami Nicole.
-Dzień dobry dziewczynki !- powiedział ciepłym, ale wciąż przygnębionym głosem pan Hudson. *Pisałam wam, że byli na policji z czego można by wnioskować, że byli już w domu. Ale to nietrafne. Już wam wyjaśniam. Harry pojechał po państwo Hudson na lotnisko skąd prosto pojechali na komendę główną. Wracając* Pani Hudson się nie przywitała. Miała zapuchnięte, przekrwione od płaczu oczy i wysuszone wargi. Clara i Sam natychmiast podeszły w ich stronę. Stały w ciszy nie wiedząc jak się zachować. Czy powinny przytulić panią Hudson czy raczej nie wypada. Czuły się nieswojo. Pani Hudson podniosłą wzrok. Nieoczekiwanie przytuliła dziewczynki. Była dosyć wysoką brunetką, zawsze dobrze ubraną. Nie miała idealnej figury, szczególnie o to nie dbała. Za to wyglądała bardzo młodo jak na 39 lat. W sumie to 40 latka czy latek to nie jest stara osoba. To może inaczej - wyglądała o 10 lat mniej.
-Cieszę się, że tu jesteście- wypowiedziała bezdźwięcznie.
Głucha cisza odbijała się od miętowych ścian salonu zgłębiając coraz to większą nostalgię. Z kuchni można było usłyszeć krzątaninę pani Hudson. Byłą osoba bardzo żywą, nie lubiącą siedzieć długo w jednym miejscu ( a już na pewno nie w takiej sytuacji), dlatego też rzadko chodziła do kina. Usiadła do stołu podając wszystkim herbatę. Atmosfera jaka panowała była całkowicie krepująca, chłodna i sztywna.
~*~*~*~*~
- Dziękuję za gościnę. Miło było państwa poznać- rzekł przybity Styles.
- Nam również było miło, tylko szkoda, że to wszystko zdarzyło się w takich okolicznościach. Dobry człowiek z ciebie synu.- pan Hudson stanowczym ruchem uścisnął rękę chłopaka. On uśmiechnął się, ale był to smutny uśmiech.
-Moja córka ma szczęście, że to właśnie ty stanąłeś na jej drodze. Nie zmarnuj tego, że to ciebie właśnie wybrała na tą najważniejszą osobę w jej życiu. Wiem, że z nią jest ciężko, ale to dobra dziewczyna.- wyszeptała w ucho Haroldowi pani Hudson, która go ściskała.
- Dziękuje. Nie pozwolę na to. Ona znaczy dla mnie to samo. I zrobię wszystko, żeby ją jak najszybciej odszukać. Nicki jest niesamowitą osobą... to ja mam szczęście, że ją poznałem. - po tych słowach pani Hudson uśmiechnęła się szeroko.
- Jeśli masz ochotę wpadaj do nas kiedy tylko chcesz- dorzuciła już na głos.
- Dziękuję, do widzenia !
Wsiadł do auta i spojrzał na siedzenie obok. Było puste. - Tak nie powinno być. Teraz na tym miejscu powinna siedzieć Nicole i śmiać się z tego jaką to jej rodzice zrobili wiochę.-myślał. Niestety tak nie było. Było całkowicie inaczej, gorzej, bardzo, bardzo źle. Żadne z nich nie myślało, a tym bardziej nie wyobrażało sobie takiej sytuacji. A teraz wybierali najgorsze scenariusze lub najlepsze. Jednak co najgorsze to wszystko działo się naprawdę, teraz, im. A i jeszcze jedno za tydzień mieli świętować rok swojej znajomości- super!
Jestem przekonana, że ciekawi cię ich historia. Właśnie zadajesz sobie pytanie, a raczej mi, jak to wszystko się zaczęło. Ciekaw jesteś jak się poznali. Starasz się, sam wymyślasz, wyobrażasz jak to było, jak było z początkiem ich miłości. Jednak pozwól, że ja to zrobię za ciebie. Przedstawię to wszystko od początku. A więc :


- One Direction wrócili do Londynu. Mają na razie dłuższe wakacje. Jejejejeje <3- zacieszała uradowana blodyneczka.
-Zamknij się już Sammi, a jak nie to będę nazywała cię Sajmon. - odezwała się ciemnoskóra.
-Taa odezwał się Carlos- a następnie ryknęła śmiechem dumna z sb Sam.
-Przegięłaś, zaraz zniszczę twoją piękną twarzyczkę kochanie- wypowiedziała ze złowrogim uśmieszkiem wysyłając przy tym na koniec całuski. Oczywiście wszystko w żarcie, chyba.
- Nie bulwersuj się tak Szisza. Niech Sammi sobie gada, ale wiesz Sajmonie oni raczej nie będą fajni- wkroczyła w końcu do "kłótni" Nicki.
- Przegięłaś, jeszcze zmienisz zdanie, wkurzyłam się.
Sam zrobił się czerwona. No bo kiedy ktoś obrażał przy niej One Direction dostawała napadu szały, z którego Szisza i Nicki zawsze się śmiały. Samanta podeszłą do niebieskookiej, wyrwała jej telefon i wziąwszy zamach, przerzuciła przez płot, pod którym stały. W tym momencie byłą mega, na maksa zadowolona. Nagle Clara zaczęła się śmiać, a Nicki z uśmiechem wkurzałą się na Sajmona.

- Jak kara to kara.- odparła niewzruszona i opanowana już Sammi.
- No pewka. Tylko słońce nie przewidziałaś jednego.
- Ciekawe co pominęłam?
- Muszę teraz iść po tego fona i to jeszcze przechodząc przez płot, ziooom !
- AHAHAHA, zabawne. Dobrze to ujęłaś ty musisz.
- Ale daj mi przejść do sedna. W tym wszystkim najfajniejsze jest to że idziecie razem ze mną.Wybacz kochana coś ci nie wyszło.
Z twarzy Clary automatycznie znikł uśmiech. Już chciała odsunąć się na bok i się wycofać. Dziwne jak na nią.
- O nie nie nie. Szisza ty też. Nie pękaj. Sajmonie jak nas złapią zwalam na ciebie!
- Jak zwykle. Zawsze na mnie i to jak zwykle mi się obrywa. Pewnie!- odrzuciła całą zbulwersowana.
- Kocie, przecież sama nie wrzuciłam tam mojego telefonu. Sam robisz sobie problemy. No a teraz koniec paplania, podsadźcie mnie.
Ostatni raz się zaśmiały i zabrały się do roboty.
_________________________________________________
Siema!
Mam nadzieję, że się podoba. Pierwszy rozdział trochę długi. Mam nadzieję, że uda mi się pisać tak długo jak to jest możliwe.Od razu mówię ze nw kiedy pojawi się 2 rozdział, bądźcie cierpliwi. A i jedno błagam was - KOMENTUJCIE. Nie zdajecie sobie sprawy jakie to jest dla mnie ważne. Dziękuję i życzę miłego czytania.
Nicole <3
Świetny rozdział. Czekam na następny. Kocham ! <3.
OdpowiedzUsuń